piątek, 2 grudnia 2011

XXX

Zbyt szybko zasypiam, gdy późnym wieczorem,
pod powiekami nie walczą o lepsze obrazy mych drżeń.
Zbyt łatwo przychodzi spokojnym oddechem w śnień
czerń podążyć i nie drżeć przed potwornością mar.

Nie łykam pigułek, na sen ziół nie piję.
Nie wydeptam w cyrklicznej pielgrzymce,
wstęgi Möbiusa w mych myśli zadymce.
Ani się we śnie w konwulsjach nie wiję.

Co innego gdy rano się Hypnos wyślizgnę.
Przepusta snu otchłań pryska jak iskra
a ja dech łapię pierwszy i prawie się duszę.

Garotą krtań moją brutalnie zaciska
ta co przyszła przed chwilą i nim się poruszę
Świadomość jaźń mi rozsadza, ryczy.

poniedziałek, 31 października 2011

XXIX

Nie znam się na żeglowaniu i nie wybrałbym się samotnie na morze w innym celu jak przepaść bez wieści.
Jakim cudem więc ważę się cokolwiek pomyśleć, przedsięwziąć, postanowić, pokombinować?
Jakim niezwykłym zuchwalstwem jest mojego umysłu funkcjonowanie pośród tego oceanu wszechoceanów.
Jeszcze nigdy nie rzuciłem się w burzę, która tak targałaby moimi trzewiami.
Raz po raz, wte i we wte, od zewnątrz i do wewnątrz mnie przewracając.
Całe myślenia i światów poglądy to bzdura i nijak się ma to do zmagań z żywiołem, który wybrałem.
Nic nie ma sensu jeśli w układzie jest choćby jedna więcej niewiadoma niż mojego ego non constans.
Czuję się tak jakbym próbował powstrzymać zderzenie galaktyk przy pomocy perswazji.
Ciekawe z jak daleka trzeba patrzeć na mojej burzy ze mną harce by zdało się to choćby przyjemnym i ciekawym widowiskiem.
Sam, muszę przyznać dopatruję się uroku tu i tam, ale wiem, że się mylę, nie to, że go nie ma. Nie ma go po prostu tam gdzie ja patrzę.
Co zrobić kiedy następne pięć dni to czas mojego życia i gdybym był normalny to gdzieś nastąpiłby koniec
i pewnie ktoś tam byłby w pełni zadowolony z takiego spraw obrotu.
Ale z moją głową?! Nie ja!
Witajcie, proszę oto ja, ja za ogony chcę trzymać kotki dwa.
A może trzy i cztery.
U mnie nie ma końca, bo koło fortuny, bo Uroboros, bo wstęga Nobiusa,
bo ja myślę w tak pokrętnie prosty sposób, że wszystkich moralistów świata krew by zalała gdyby się tylko domyślali mojego istnienia.

sobota, 22 października 2011

XXVIII

Kokastyno, wróć choć na dzień.
Wypijemy kawy filiżankę,
Popatrzę w Twoje driadzie oczy
i odeślę na wyspy kucharze z powrotem.

środa, 19 października 2011

XXVII

Nie służąc, służy mi mojego narkotyku nieobecność.
Moje żądze płoną, moja myśl błąka się pośród pustaci.
Jestem opętany żądzami i wielką torturującą rozkosz znajduję w panowaniu nad nimi.
Mam wrażenie, że odnalazłbym się w towarzystwie pewnego popularnego markiza przeciwwagą będąc dla jego rządź upodobań.

XXVI

Dzisiaj na dworze grabieją palce
Pada i szarochmurnie marzną mokre uszy i nosy.
Ubranie namaka brązami i puchnie resztkami zielonoburej wilgoci.
A w domu przy kawie myślę sobie o moim ekspresie co został w Warszawie.
I jak wspaniale byłoby napić się z niego.
W zielonookim towarzystwie podzielić się papierosem bez filtra.
I poczytać w taką pogodę z myśli chłonąc ciepły zapach przebiegający dreszczem po plecach.

wtorek, 18 października 2011

XXV

Widziałem Cię oka mgnienie temu
i widzę nadal kiedy pomyślę o tym wieczorze.
Idziesz po peronie z plecakiem, uśmiechem i pytaniem w oczach,
moich ulubionych zielonych oczach.
Stajesz przede mną i trochę nie wiadomo co powiedzieć więc nic nie mówimy przez moment.
A potem opowiadasz mi o pociągu i o tym, że biletu nie kupiłaś na dworcu i jak wypłaciłaś pieniądze i dziwimy się, że pociąg był punktualnie!
To tak nierealne jak nasze dziś wieczorne spotkanie.
Zaczynamy jechać, Ty rękę mi kładziesz na karku i ja już nic nie muszę słyszeć,
bo to jest pieszczota doskonała, to tak jak byśmy byli spleceni w uniesieniu,
to tak jakbyś mnie całowała.
Jedziemy tak razem a Ty martwisz się, że koleiny i że deszcz pada i że moja ręka zamiast na kierownicy wyleguje się na Twoim udzie.

czwartek, 6 października 2011

XXIV

piękna Pani, czarodziejko chwil
kobieto rozpalająca moją myśl
Burzycielko spokoju, aranżacji moich pudeł mistrzyni
Zielonooka pokuso, schronień moich pachnąca wonią
spojrzeń Twoich pragnący ja arhaiczny gad
Pragnę i wyglądam za każdym przymknięciem powiek
Do Ciebie spieszę każdą chwilą dnia i odliczam
Stałaś mi się czasem którego skrawki odcinam co wdech
z wydechem czekam az z mroku niemal omdlenia zaczniesz wyłaniać się ku mnie
Rękę Twą na policzku czuję i wdech
Do za tydzień, do za pięć, do za dzień
Jeszcze tylko oddechów parę i sen
Moją zielonooką jawą się stanie
I burzą włosów swych oblejesz mi pierś.

środa, 14 września 2011

XXIII

Kurczowo trzymam się jedynej rzeczy jaka została z moich romantyczno-honorowych fanaberii,
trwam w tym choć wiem, że jeszcze tylko to jedno trzyma mnie przed uwolnieniem się
przed zapadnięciem w człowieczeństwo zwierzęce, z którego na nowo mógłbym wykuć nowego człowieka.
A może to jest spoiwo, które trzyma bezkształtną masę kruszców w jeszcze nadający się do przekucia kształt
strach przed tym, że tak właśnie jest nie pozwala mi porzucić tego co kiedyś górno-młodo-szlachetnie przysiągłem,
mojej ostatniej dotrzymanej obietnicy.

Wszystko to porzuciłem na początku 2017 roku.

poniedziałek, 12 września 2011

XXII

Dzisiaj wszystko ma oczy zielone
i ja mam zielone, gdy wystawę mijam
i mój łysy brat w pełni co wsparł się łokciami nad miastem
i gapi się na mnie
tym wzrokiem.
i pies dzisiaj zielone miał oczy choć zwykle brązowe ma ślepia
i samochód mój zielone mi poszczał oko


i gdzie bym nie spojrzał tam zielone oczy
w moich stalowych widziałem.

piątek, 9 września 2011

XXI

Dawności II ok..marca 2010


Drzewo zielone nie liściem, lecz mchem
na łące pokrytej śniegiem, nie kwieciem,
połamane masz ręce, poszarpany tors.
Tyleś wiosen przeżyło. Dotrwasz tej?

Drzewo potężne nieba sięgało,
dziś za wysoko jest błękit.
Tylko w nocy gdy księżyc, blady skalny brat,
ku ziemi schodzi optyki złudzeniem
próbujesz mu podać poranioną dłoń.
Nie sięgnie ku tobie.
Wzrokiem tylko otuchy doda
i odpłynie na swój własny
więzienny tor.

czwartek, 8 września 2011

XX

Ruchem odmierzam czas.
Komórek starzeniem, zarostem na policzkach,
paznokciem obciętym, zaśpiewaną piosenką,
łzą jedną lub rzeką.
I śmiechem rozpucznym uśmierzam ból
po czasu stracie.
Snem czekam na czasu odliczanie
snem życia czekam na czas pamiętania wart.
Ile trwa życie? Czy lat dziesiątki?
Czy minut cierpienia i rozkoszy parę?

środa, 7 września 2011

XIX

I lose control because of you babe..
I lose control don't look at me like this!
There's something in your blue eyes that is saying tonight
I'm so curious for more just like never before
In my innocent life..

wtorek, 6 września 2011

XVIII

Nic nie wiem, nic nie widzę,
Niczego nie będę nigdy rozumiał.
Kroczymy przez świat po skorupie z krwi i kości,
A głowę nosimy w pustaciach bezdrożnych.
Jedyną drogą jest przyszły szlak naszych decyzji,
Aż do zatracenia.

daj choć czasem usiąść koło siebie i pobyć.
parę radosnych tchnień śmierci naszej, tylko nasze.

czwartek, 1 września 2011

XVII

Dobrze nam idzie.
Ja do Ciebie nic,
Ty tez nawet słowa.
Romantycznie ... .
Daleko czy blisko
jesteśmy twardzi,
i gołębi pocztowych tez nie ślemy,
dzisiaj to nie humanitarne.
Jak można choćby pomyśleć
żeby narażać ptaki na dystanse astralne.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

XVI

Dawności I (koło stycznia 2010)

Ja w te noce z Twoim imieniem w sen zapadałem,
Do Ciebie o zdrowie i uśmiech się modliłem,
Z jutrzenką co Twoje ma imię świat witałem
I marze cień muśnień ust Twoich wyrywałem.

XV

Zielony wiatr hula mi dziś po głowie.
Jedno oko mam niebieskie,
Drugie szare jak brzuchy chmur.
W niebieskim nimfy znajome przeglądać się będą,
Szare oko pioruny krzesząc spłynie burzowym dżdżem.

Zmęczony już jestem; nimf spojrzenia, odbicia,
                                                              już noc.
Zamknę powieki pieczęcie mych snów
                                             niezapamiętanych.
Może jak wstanę będę miał oczy
                                                              zielone.
Jak wiatr, który hulał mi dziś po głowie.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

XIV

Serwus, madonna!

piątek, 19 sierpnia 2011

XIII

Narkotyki pożądań, chemiwzniesień arrasy z pragnień utkane,
Narkotyki potężne, bebechy rozsadzające, endorfów wiry,
Narkotyki jedyne w pustej szklance bezsiły,
Narkotyki zbawienne, od dulskosci i mnie,
Narkotyki dostępne pod powieką śnień,
Narkotyki wieczorne dajcie widzieć mój sen,
Narkotyki pachnące alkocholem i bzem.

Kokastyno szalona podaj mi twoją dłoń,
Kokastyno w ramiona otul dziś moją skroń,
Kokastyno przemocna oddaj mi oddech swój,
Kokastyno radosna zostaw uśmiech i śmiech,
Kokastyno spragnionaś? czerp ile chcesz!

poniedziałek, 23 maja 2011

XI

Mniej ostatnio jakby czasu,
wolniej idzie umieranie,
za to życie przyspieszyło.

wtorek, 26 kwietnia 2011

X

-Jak?
-Normalnie, za dużo masz czasu, to dlatego. Nie trap się.
-Cierpię na brak woli. Wychodzę na parapet, ale nawet w tym kroku nie widzę sensu, celu. Po co to wszystko? Po co to nic?
-Nie wiem. Czegoś się spodziewał? Umieram tak jak ty z dnia na dzien. Nic nie rozumiem, nic nie wiem.
-Ty też?
-Ja też. Co myślałeś że jak jestem Alter to będę wiedział tylko dlatego, ze ty nie? To tak jak byś spytawszy Porządku i Chaosu o przyczynę spodziewał się usłyszeć odpowiedź na pytanie.

sobota, 16 kwietnia 2011

IX

gdybyś tylko chciała na rękach bym Cię nosił.
gdybyś spojrzała w moje oczy,
odgadłbym życzenia niewypowiedziane i spełnił je nim powieki opuścisz.
gdybyś tylko chciała dał bym ci wyrwane z piersi serce moje,
które w dłoniach noszę, dla Ciebie bijące.
gdybyś tylko mnie chciała.

dla kogo bije serce Twoje?
do kogo tęsknisz po nocach?
wyszepcz, nie żałuj, ja juz serca w piersi nie mam, nie zaboli.
serce swoje na poduszce ci zostawię
i pójdę rozszarpać Twych myśli cel.

VIII

a gdyby tak przestać walczyć z wiatrakami i rozprawić się z demonami?

czwartek, 14 kwietnia 2011

VII

w czym odnajdujesz radość?
nie chwilową przyjemność,
nie ulgę na moment.
w czym odnajdujesz radość?
taką za, którą tęsknisz zanim się jeszcze skończyła.
radość wypełniającą, przepełniającą, cudną, owocną...
No w czym?!

wtorek, 12 kwietnia 2011

VI

Przehandlowałem się,
ale to dobrze taki handel się opłaca.
Spokojniej mi teraz.

Wymieniłem papierosa na chwilę spokoju.
Spokój, to najwartościowsze co może być;
błogosławiony Święty Spokój.

niedziela, 10 kwietnia 2011

V

w słoneczny dzień słońca umieram i czuję
wyplywa ze mnie życie i ja to czuję
trwonię mój czas i czuję jak bezpowrotnie
odbieram sobie szansę na życia.

sobota, 2 kwietnia 2011

IV

pusto, nic się nie zmieniło
piękno jak błysk oślepia, ale nie zostaje, nie ogrzewa
masz rację mój druhu butelkę można wziąść ze sobą, ale koniec końców i tam dno,
po co mi jeszcze i to? smutne są den konkluzje
zostane przy moich rozblyskach

Dla Lidki, artystki z salonu tatuażu, która jeszcze żadnego nie ma, mniej siniaków życzę.

piątek, 1 kwietnia 2011

III

dziś w klubie kobiety swobodne wiły się będą
przy stolikach tych, którzy bliskości spragnieni przyjdą zagłuszyć duszy demonów wołania
w krwi szale.

czwartek, 31 marca 2011

II

Jak nie myśleć o niej? O nas?
Zamknę się w bodźcoszczelnej klatce z dymu i na pare sekund chociaż łomot ustanie.

środa, 30 marca 2011

I

wieczór KAŻDY i poranek i południe niesie śmiercie małe
moje własne, tak mi bliskie, komórkowobiologiczne, ideowoeteryczne
zabijanie moich pragnień, katowanie moich nadziei.