poniedziałek, 19 lutego 2018

LXIV

Słuchając jak moi znajomi opowiadają o charcich wyczynach z zażenowaniem pomyślałem, że u mnie nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Zrobiło mi się żal, że nie mogę dołączyć do gawędy. Postępując jednak według maksymy, którą wyznaję od jakiegoś czasu, czyli "Question everything!", stanąłem w obliczu konkluzji, która zjeżyła mi resztki włosów na karku - Straciłem ludzki punkt widzenia! Żyjąc z moimi towarzyszami, dzień za dniem, zamalgamatowaliśmy się. Nie ma w ich zachowaniu nic śmiesznego czy niezwykłego. Jest za to mnóstwo radości i nagich uczuć. Po prostu komunikacja. Po prostu współistnienie. 

Moje przebiegunowanie przebiegło niezauważenie a może wcale go nie było. To jak nauczyć się języka istot, z którymi dzieli się sny. W pewnym momencie po prostu orientujesz się, że w nim mówisz. 

Charty dla mnie to bratnie istoty. Charty konkretnie. Ostatnio znajomy po powrocie ze szkolenia weterynaryjnego, na którym jednym z wykładających był specjalista od tej rasy, zacytował go mówiąc o tym czego miał sposobność się nauczyć. "Charty to nie psy. Charty to mix psa, kota i kosmity." I to z tymi właśnie stworzeniami dzielę sny. W ich spojrzeniu przeszukującym przestrzeń znam swoje spojrzenie. W zrywach znam własne porywy. Tęsknię ich tęsknotą za tym do czego potrzebują swojej śmigłości. Takim samym spokojem wyczekuję. 
Znam jeszcze paru takich przebiegunowanych. 
Moje włosy na karku położyły się z ulgą. Nie jestem aż tak przywiązany do ludzi. Ani do ich punktów widzenia.

20160225