Słuchając
jak moi znajomi opowiadają o charcich wyczynach z zażenowaniem
pomyślałem, że u mnie nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Zrobiło mi się
żal, że nie mogę dołączyć do gawędy. Postępując jednak według maksymy,
którą wyznaję od jakiegoś czasu, czyli "Question everything!", stanąłem w obliczu konkluzji, która zjeżyła mi resztki włosów
na karku - Straciłem ludzki punkt widzenia! Żyjąc z moimi towarzyszami,
dzień za dniem, zamalgamatowaliśmy się. Nie ma w ich zachowaniu nic
śmiesznego czy niezwykłego. Jest za to mnóstwo radości i nagich uczuć. Po prostu komunikacja. Po prostu współistnienie.
Moje przebiegunowanie przebiegło niezauważenie a może wcale go nie było. To jak nauczyć się języka istot, z którymi dzieli się sny. W pewnym momencie po prostu orientujesz się, że w nim mówisz.
Charty dla mnie to bratnie istoty. Charty konkretnie. Ostatnio znajomy po powrocie ze szkolenia weterynaryjnego, na którym jednym z wykładających był specjalista od tej rasy, zacytował go mówiąc
o tym czego miał sposobność się nauczyć. "Charty to nie psy. Charty to
mix psa, kota i kosmity." I to z tymi właśnie stworzeniami dzielę sny. W
ich spojrzeniu przeszukującym przestrzeń znam swoje spojrzenie. W
zrywach znam własne porywy. Tęsknię ich tęsknotą za tym do czego
potrzebują swojej śmigłości. Takim samym spokojem wyczekuję.
Znam jeszcze paru takich przebiegunowanych.
Moje włosy na karku położyły się z ulgą. Nie jestem aż tak przywiązany do ludzi. Ani do ich punktów widzenia.
20160225