A kiedy siądę sobie wreszcie,
Głowę wtuliwszy w obłoki dymne,
Rozkosznych wspomnień pełne,
To się im oddam tak zupełnie.
Nie będzie myśl mnie gnębić.
Pozwolę chwil przeszłych wiatrom,
Hulać po mojej czaszce,
Szast i świst!
Urywki wierszy i piosenek,
W akompaniamencie kobiet pięknych,
Przez leśno-polny parkiet,
W tangu uwodzić będą moje zmysły.
I siedział tak będę sobie,
Przez mary unoszony,
Ku coraz to bardziej gęstszym,
Kłębom przez cybuch fajki uwolnionym.